Gdy miał 17 lat doszedł do wniosku, że nauka angielskiego to oczywistość, znajomość języków sąsiadów – niemieckiego i rosyjskiego rozumie się sama przez się, a litewski i ukraiński będzie odpowiednim dopełnieniem. Postanowił codziennie uczyć się 80 nowych słów, a gdy tego nie dokonał – odmawiał sobie kolacji.

Gdy wokół niego w latach 60tych wszyscy pracujący w dyplomacji oczekiwali tylko wyjazdu na Zachód on cierpliwie pogłębiał wiedzę o Litwie, Białorusi, Ukrainie, Rosji tu szukając inspiracji, czując się związany z tym rejonem.

Postanowił codziennie uczyć się 80 nowych słów, a gdy tego nie dokonał – odmawiał sobie kolacji.

Zawsze w zgodzie z własnymi zasadami wyjeżdża z Polski w latach 80-tych, ale nadal pracuje na jej rzecz za granicą w Instytucie ds. Europy Wschodniej.
Gdy w Polsce zmienia się ustrój doceniają go zarówno politycy lewicy, jak i prawicy.

Mimo, ze zajmował wysokie stanowiska, był konsulem w Królewcu, ambasadorem w Kijowie, Aszchabadzie, Wilnie i Moskwie, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, nigdy nie stawia siebie na pierwszym planie. Najpierw obowiązek wobec Polski, potem on.

Czytając książkę pana Jerzego Sadeckiego miałam wrażenie, że pan Jerzy Bahr jest pewnym symbolem spokoju, pokory i konsekwencji w dążeniu do celu. Symbolem tak odmiennym od otaczającego nas wrzasku, że aż nierzeczywistym.