A gdyby tak wyrzucić swoje kolekcje znaczków, kolczyków, motyli, iPhone’ów, dżinsów, filmów, książek (…wpisać odpowiednie…) i zrobić miejsce dla… siebie?

Autorka książki “sztuka minimalizmy” Dominique Loreau, przekonuje, że mniej rzeczy to więcej energii, więcej czasu, więcej znajomych i… mniej zmartwień. Minimalizowanie ilości przedmiotów wokół nas ma nas uszczęśliwić! Jednocześnie prostota nie oznacza wcale pozbywania się naszych pragnień i potrzeb, ale umiejętność życia w taki sposób, aby one nami nie zawładnęły. Autorka co prawda podaje japońskie inspiracje, ale ja widzę tu naukę chrześcijan, przynajmniej tych pierwszych.

Mniej rzeczy to więcej energii, więcej czasu, więcej znajomych i… mniej zmartwień.

Rady pani Dominique

Jeśli przemawia do Was ta historia spróbujcie zastosować rady pani Dominique w praktyce:, oto kilka z nich. Zostaw sobie egzemplarz każdej niezbędnej rzeczy:

  • jedno ubranie robocze (do sprzątania, majsterkowania, pracy w ogrodzie, kuchni)
  • jedne perfumy
  • jedna szminka dopasowana do koloru lakieru do paznokci
  • jedne kolczyki i jedna bransoletka
  • mężczyźni: jedna maszynka do golenia, jeden grzebień, jeden tonik
  • jeden notes (zawierający adresy, karty, faktury, paragony etc.)

Dla tych dla których to zadanie jest wyjątkowo łatwe, podaje następne:

Kolekcjonowanie jest na ogół podyktowane żądzą posiadania lub pragnienia kontroli. Rada? Podaruj swoje kolekcje muzeom, stowarzyszeniom, aby inne osoby mogły korzystać z twoich zbiorów.

Łatwe?

PS: co do mnie na razie jestem przy punkcie 3 z pierwszej listy. Ale autorka pisze: pozbywaj się rzeczy powoli. ok… zaczynamy…